niedziela, 7 października 2012

Hangzhou

Żeby nie siedzieć w Szanghaju przez całe wakacje i w końcu zobaczyć coś nowego, wybrałyśmy się do Hangzhou. Ja, Samantha i Monica (również Peruwianka). Bilety kupiłyśmy bez najmniejszego problemu, ale pewnie tylko dlatego, że na tej trasie dziennie kursuje całe mnóstwo pociągów. 

Pierwszy dzień spędziłyśmy spacerując wzdłuż Jeziora Zachodniego z którego słynie miasto. Widoki piękne. Podejrzewam, że zrobiłyby na mnie jeszcze większe wrażenie, gdyby nie cała masa ludzi spacerująca razem z nami. Niestety, Hangzhou to bardzo turystyczne miejsce, dlatego też można było się spodziewać, że na wakacje zjedzie się tam połowa Chin. Po bardzo długim spacerze, kiedy zbliżał się wieczór, postanowiłyśmy pojechać do naszego hostelu. I tu zaczęła się wieeelka przygoda. Autobusy były tak przepełnione, że nie dało się do nich wejść. To nie problem, pomyślałyśmy, pojedziemy taksówką. Wszystkie jednak były zajęte lub nie chciały jechać w okolice naszego hostelu (nadal nie wiem dlaczego). Po ponad godzinie i setkach prób złapania jakiegokolwiek środka transportu udało nam się złapać moto-taksi (albo jak niektórzy wolą moto-rikszę czy tuk-tuka). Cudem zmieściłyśmy się we trzy na dwuosobowej ławeczce i szczęśliwie dojechałyśmy do miejsca, gdzie miałyśmy spać. Zresztą bardzo miłe miejsce. Świetna gorąca czekolada. No i barman, który przywitał nas darmowymi drinkami. Miłe zakończenie dość intensywnego dnia.

Drugiego dnia wcale nie śpieszyło nam się z wyjściem z hotelu. A to dlatego, że w planach miałyśmy jedynie pojechanie do Świątyni Lingyin. Do głównej świątyni nie weszłyśmy (bo co to za przyjemność pływać w morzu ludzi). Za to urządziłyśmy sobie całkiem sporą wspinaczkę do dwóch pobliskich świątyń w których już nie było aż tyle ludzi. Cisza i spokój. No i oczywiście nie dało się pominąć grot Feilai Feng, dziesiątek pomników Buddy wyrzeźbionych w skałach. A po tym wszystkim już tylko godzinna przejażdżka autobusem, żeby dostać się w okolice dworca kolejowego, kolacja i wieczorny pociąg do Szanghaju.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz